Popołudniowe zmiany skończyłam, ten tydzień miałam na rano, a dziś idę na 22. Powiem wam, że praca w pewien sposób rozbija mi troszkę dnia, muszę dojeżdżać około dwóch godzin dziennie, a gdy przychodzę kompletnie nic mi się nie chce, ale jest to w pewien sposób wyzwanie dla mnie, aby w końcu się zmotywować i wykorzystać ten czas, który mi zostaje z dnia. Jako że już wdrożyłam się w tok pracy to mogę zacząć to realizować. Wrócić do języków, ćwiczeń, rysowania.
Wczoraj mnie natchnęło, porwałam z mojej szuflady farby akrylowe, paletkę, obkleiłam ją folią bezbarwną, wymoczyłam pędzle i zabrałam się za malowanie. Na mojej ścianie bardzo długo gościł szkic fenixa. Mama już się podśmiechiwała, że chyba nigdy go nie pokryję kolorem. A wczoraj poczułam w sobie siłę i chęci malowania. Obkleiłam podłogę pod nim i zabrałam się do pracy. Świat dla mnie nie istniał przez kolejne 3 godziny! Na laptopie leciała randomowa muzyka z mojego folderu, a ja malowałam. Tu pociągnięcie, tu smuga, tam lekki laserunek, podrygiwałam od czasu do czasu do muzyki, na czym też się złapałam.
Samo malowidło wyszło mi całkiem ładnie, a przynajmniej mnie się bardzo podoba. Zajmuje pół ściany mojego pokoju. A moja mama, gdy go zobaczyła stwierdziła o Boże. Generalnie chodziło jej o rozmiar całości, że jak mi się chciało tyle malować i czy nie szkoda mi farb. Nie, akryle są dosyć wydajne, posiadam 12 tubek i może faktycznie, ciemnej żółci poszło najwięcej, ale warto było. Całkiem inaczej teraz mój pokój wygląda, nie tak pusto i blado. A malowałam tylko 3 godziny, ponieważ po 20 niestety zaczęło się ściemniać, a nie da się malować przy sztucznym świetle, całkowicie zmienia to kolory.
Wyzwanie nr 2:
Z wielką przyjemnością oglądamy wielkie panoramy miast w gazetach. A może warto byłoby zachwycić się również naszym własnym miastem. Kolejne magiczne zadanie to wybranie się w jakiś punkt widokowy, skąd roztacza się widok naszego miasta i z pomocą statywu zrobienie kilku zdjęć, jedno obok drugiego, aby uzyskać świetny materiał do zrobienia panoramy.
Jaki niesamowity! :D Chciałabym tak malować, ale jakoś nie mam do tego zapału, talentu, siły... Może jakbym ćwiczyła, to coś z moich malunków byłoby do pokazania, ale to jednak nie jest mój konik. Chociaż jak raz narysowałam żółwia, to wyszedł śliczny XD
OdpowiedzUsuńKiedyś wybrałam się z Tatą, by wywiózł mnie na górki, z których widać moje miasteczko, jakich wiele :) Mam zdjęcia, głównie zamglone i mało co widać, ale kocha to moje miasteczko najmilsze i ważne, że ja wiem, co gdzie jest :D
Pozdrawiam :D
Ten feniks jest niesamowity i podziwiam, że chciało ci się to malować ^^
OdpowiedzUsuńPięknie wyszło, feniks przykuwa uwagę:)
OdpowiedzUsuńPięknie malujesz, Feniks ma taką głębie, bije z niego moc. No i najważniejsze to przetrwać nawet te dwugodzinne dojazdy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie
[wykrzyknikami-pisane.blogspot.com]
Fantastycznie to wygląda! Podziwiam Cię. :)
OdpowiedzUsuńCiekawa kreska ;)
OdpowiedzUsuńFeniks to moja ulubione mityczne stworzenie ;) bardzo inspirujące
OdpowiedzUsuńNaprawdę niesamowicie rysujesz.
OdpowiedzUsuńDajesz mi wielką chęć na rysowanie mojej własnej fursony.
Trzymaj tak dalej !